www.kijwoko.fora.pl

Thorvoy

Co kogo obchodzi, jakiej płciowości jest polityk? Ludzi powinno się nauczyć, że jeśli chodzi o zarządzanie całym państwem, bezwzględnie najważniejsze są kompetencje.

Aleksy

JohnyDoe

**Przeniosłem posty. Cholera, trzeba pojedynczo, nie ma panelu o.O**

Aleksy

W biuletynie było o legalizacji związków homo. Pojawia się kwestia tego czy to postulat, który ma przychylić nam homosiów, czy raczej element naszej polityki. Myślałem nad legalizacją związków homo w sposób niekoniecznie małżeński.
Na potrzeby przykładu mamy 2 kobiety w związku homo. Te kobiety podpisują ze sobą umowę cywilnoprawną, której zastrzegają sobie wspólnotę majątkową, wzajemny wgląd do dokumentacji. Jeżeli jedna z nich adoptuje dziecko, to wówczas podpisują dodatkową umowę, albo nowelizują dotychczasową i tam piszą, że ta druga ma wzgląd do dokumentacji dziecko, może mu pisać usprawiedliwienia czy odbierać z różnych miejsc, podpisywać wiążące dokumenty, a w razie śmierci tej, która adoptowała, może przejąć właściwą władzę rodzicielską... Właściwie to samo co małżeństwo, tylko inaczej, więc pewna forma kompromisu (przyzwolenie na wspólne życie w świetle prawa, bez ingerencji w definicję i formę małżeństwa).

pawel91BDG

Ja raczej jestem za opcją aby brali sobie ślub cywilny, jednak bez możliwości adopcji. Tak alkesy, wiem że zaraz mnie tutaj podsumujesz. Pisałem, że chodź byś moje argumenty wgniótł w ziemię na 100km to i tak zdania nie zmienię.

Aleksy

Popierasz śluby homo?

pawel91BDG

A chcą to niech sobie biorą co mi to. Skoro jednym z założeń stowarzyszenia ma być niemalże 100% liberalność to muszę to jakoś zaakceptować... może przynajmniej homo skończą z doraźnym obnoszeniem się ze swoją odmienną orientacją.
ALE NIGDY NIE ZGODZĘ SIĘ NA ADOPCJĘ! I BASTA!

Aleksy

Liberalizm, liberalizmem, choć go propaguję to nie zawsze musimy iść tak ostro. Niekiedy warto stosować kreatywne ustawodawstwo.
Co do adopcji to tak czy owak i tak je mogą adoptować, więc prawo i tak nie wiele tu ma do rzeczy.

Thorvoy

Biorąc pod uwagę etymologię, małżeństwa mogą być tylko hetero oraz lesbijskie, bo w gejowskich ciężko raczej o "żonę" (żenę).

liczek

Aleksy

To dość często zwierzęta muszą być chore...

Aleksy

liczek

Thorvoy

Oj, Liczek, nazywaj sobie, jak chcesz. W sumie jest to kwestia nomenklatury używanej do opisu pewnych odstępstw od statystycznej normy, która to norma w praktyce nigdy nie jest osiągalna.

Mówisz, że to choroba? W porządku, spójrz na to w ten sposób: odmówiłbyś komuś posiadania dziecka, ponieważ jest chory ale w pełni zdolny do opieki nad nim? Dodam, że choroba nie przeszkadza w wychowywaniu dziecka i nie ma na nie negatywnego wpływu. Zapewne wyobrażasz sobie, jak większość Polaków, że wychowanie w homoseksualnej rodzinie oznacza wciąganie dziecka w życie intymne rodziców, ale tak nie jest. Nadużycia seksualne występują często w heteroseksualnych rodzinach, ale nie możemy generalizować, bo w przeciwnym razie wszyscy musielibyśmy pisać podania o pozwolenie na posiadanie dziecka, a do adopcji w ogóle by się nie dopuszczało na wszelki wypadek. Jeśli facet nazywa drugiego faceta żoną, to już jest niezdrowe, ale większość gejów tak nie robi, bo z reguły są dla siebie "swoimi facetami". Jeśli gej na co dzień nazywa partnera żoną, to rzeczywiście jest z nim źle, bo albo ma zaburzone postrzeganie świata, albo... po prostu potrzebuje kobiety, tylko jeszcze to do niego nie dociera, bo dotąd całkiem dobrze mu było z chłopcami.

Nadmienię, że wszyscy homoseksualiści są efektem heteroseksualnych związków i, na dobrą sprawę też wszyscy, wychowania w rodzinach heteroseksualnych

Thorvoy

Aha, Aleksy: o definicji małżeństwa coś już pisałem. Małżeństwo dwóch mężczyzn jest oksymoronem, gdyż kobieta nie jest żadną ze stron. Dwóch lesbijek- owszem. Jeśli chcemy trzymać się definicji, nie można uznać za małżeństwo związek cywilny dwóch gejów. Z drugiej strony są oni nieco poszkodowani w całej tej semantyce, więc proponuję:
1. Pozwolić homoseksualistom na związek cywilny z uroczystym ślubowaniem i przyznanie równych praw co heteroseksualistom w formalnych związkach.
2. Mimo ślubu nie nazywać tego małżeństwem. Zamiast mówić "mój mąż", zainteresowany będzie mówił "mój ślubny". I teraz wszystko trzyma się kupy.