www.kijwoko.fora.pl

Thorvoy

Mój pomysł na zwiększenie wpływów do budżetu bez obciążania kolejnym podatkiem.

Przedsiębiorcy wykonują usługi i sprzedają towar. Zależy im, by klient był przeświadczony o dobrej jakości tychże usług i towarów. Ponieważ chcemy żyć w kraju wolności gospodarczej (niech każdy sprzedaje co chce komu chce), z pomocą mogłyby przyjść wydawane przez państwo certyfikaty spełnienia określonych norm. Jeśli np. mamy fabrykę wędlin, chcemy, by posiadała certyfikaty jakości, którymi można się pochwalić przed klientem. A za certyfikat i jego odświeżenie (powiedzmy, że coroczne) trzeba będzie sporo płacić.

Niekiedy jeden produkt może spełniać wiele przewidzianych norm, więc przedsiębiorca postara się dla dobrego wrażenia wykupić jak najwięcej, żeby tylko na opakowaniu jego produktu widniała masa znaczków, mówiących o tym, że warto go kupić.

Ceny certyfikatów powinny być uzależnione od kosztów kontroli na potrzeby ich wystawienia oraz samego wystawienia, a także branży. Koszty oczywiście powinny być jak najniższe, a cena niezaporowa, jednak też nie za niska, żeby sam zysk z jednego certyfikatu wynosił nie 1 zł, a kilka tysięcy zł. Celuje się tu w duże przedsiębiorstwa, dla których coroczne certyfikowanie wielu produktów nie stanowi olbrzymiego wydatku.

Pomyślmy, co jeszcze można zrobić, by ludzie sami chcieli płacić zamiast mieć odbierane pieniądze pod przymusem podatku.

Aleksy

Pytanie czy to nie odbije się na cenach...
Odnośnie samych certyfikatów to można byłoby coś takiego zrobić, do czasu aż pojawiłyby się zaufane firmy wydające certyfikaty.

Thorvoy

A niech się w jakiś drobny sposób odbije. Dzięki temu unikniemy monopolizacji. Duzi, których stać na więcej certyfikatów, muszą podwyższyć trochę ceny. Maluczcy nie wykupią certyfikatu, przez co towar będzie mniej atrakcyjny, ale za to będą mogli sprzedawać go taniej, szczególnie ze względów, o których mowa akapit niżej.

Pomyślałem też, by certyfikaty dotyczyły określonej partii towaru, czyli w przypadku chęci bycia certyfikowanym, przedsiębiorca zgadza się na kontrolę przepływu swojego towaru. Zakłada się tym samym, że następne x kilogramów sera żółtego firmy "Wyroby z krowy" od momentu kontroli będzie takiej samej jakości jak w jej trakcie. Jeśli w ciągu roku przekroczy się taką ilość- trzeba wykupić kolejny certyfikat.

Wykupienie KOLEJNEGO certyfikatu nie wiązałoby się z obowiązkowym przeprowadzaniem kontroli. Te odbywałyby się losowo bez zapowiedzi (taki byłby warunek wystawienia c.), a w przypadku stwierdzenia odejścia od przewidzianych norm nakładane byłyby wysokie kary. I oto mamy przepis na dobrowolne poddawanie się regulacjom, które dzisiaj się na nas wymusza.

Aleksy

Thorvoy

Rozumiem, że mogę to odbierać jako aprobatę koncepcji certyfikatów.

Aleksy

Jak najbardziej byłoby to korzystne, a nawet i niezbędne do działania. Pamiętamy chyba akcję dotyczącą eksportu polskiego mięsa do Rosji sprzed paru lat? Sprawa była taka, że laboratoria badające żywność nie miały odpowiednich uprawnień. Tutaj więc taka firma kupowałaby od Rządu Polskiego certyfikaty i by dzięki nim mogła eksportować.

Thorvoy

Czyli chyba mamy zgodę w temacie.