www.kijwoko.fora.pl

Thorvoy

Czy egzaminy i kursy na prawo jazdy powinny móc odbywać się w wybranym przez zdającego (np. prywatnym) samochodzie?

Thorvoy

Jestem na "tak", ponieważ głupotą jest dla mnie uczenie się na aucie ze szkółki po to, by zaraz po tym wsiąść za kierownicę zupełnie inaczej prowadzącego się pojazdu. Uczysz się na fiacie punto, a po zdaniu egzaminu wsiadasz do jeepa i dupa blada, bo wyrobiłeś sobie nawyki na zupełnie innym aucie, przez co takiemu początkującemu kierowcy łatwiej o wypadek. Jeśli ktoś zapewnia własne, sprawne technicznie (!) auto, powinien móc na nim zdawać egzamin.

ShadowPrimeMinister

Ja zaznaczyłem 'nie', ponieważ Twoje własne auto nie jest wyposażone w pedały od strony egzaminatora. O ile da się to znieść, bo czujesz większą odpowiedzialność, bo nie dość, że nikt Ci tyłka nie uratuje to skasujesz ojcu auto i dostaniesz mandat, to zauważcie, że we własnym aucie nie będzie kamerek i tu już robi się problem związany z 'panie egzaminatorze, to dla pana'.

Thorvoy

Sprawę kamer można jeszcze rozwiązać, np. nakładając obowiązek zainstalowania ich w określonych miejscach i w określonej ilości na czas egzaminu.

Początkujący kierowca rzadko kiedy jeździ dokładnie takim samym wozem, na jakim się uczył jeździć. Po 30 obowiązkowych godzinach nie nauczysz się dobrze panować nad innym autem zaraz po zdaniu egzaminu. Do mnie nie trafia z kolei argument z punto taty, bo jeśli początkujący kierowca jeździ tym punto ROK, na pewno będzie miał mniejsze problemy ze zmianą auta niż nieszczęśnik, który przesiada się do innej bryki po raptem 30 wyjeżdżonych godzinach.

ShadowPrimeMinister

Nie uważasz, że o wiele łatwiejsze jest zdawanie egzaminów na jednakowych samochodach niż nakładanie obowiązku instalowania kamery we własnym samochodzie? Kto by pokrywał ten koszt, WORD? Zdający? Czemu zdający, on udostępnia samochód, zapłacił za egzamin. Czemu WORD? Wiesz ile by to trwało? W Toruńskim WORDzie jest codziennie 30-40 zdających. Weź teraz instaluj w każdym osobnym samochodzie kamerkę lub dwie.

Thorvoy

Nie chodzi o łatwość. Chodzi o możliwość zapewnienia pewnego komfortu i przede wszystkim bezpieczeństwa, bo z pewnością lepszym pomysłem jest nauka na własnym pojeździe niż na "urzędowym", z którego potem kierowca (świeżo upieczony, specjalnie przypominam!) będzie przesiadał się do inaczej prowadzącej się maszyny. Zdawanie we własnej bryce proponuję jako dopuszczalną alternatywę, a nie jedyną słuszną opcję.

ShadowPrimeMinister

No dobrze, ale w takim razie co z przedłużającym się w takiej sytuacji egzaminem. Kto, kiedy i za czyje pieniądze montował i wymontowywałby kamery z pojazdów?

Thorvoy

Jeśli zdający ma kaprys zdawania na własnym aucie, będzie musiał za niego płacić. Tak to widzę.

Na własnym aucie uczysz się jeździć w Anglii, nie ma żadnych kamer w aucie podczas egzaminu, a jednak korupcja nie szaleje, Anglicy zaś jeżdżą zwykle bardzo przepisowo. Wyjeżdżasz tyle godzin, ile chcesz. Jeśli nauczyłeś się znakomicie jeździć po 5 godzinach praktyki, po tyluż możesz przystąpić do egzaminu. Co śmieszniejsze, egzamin jest tu łatwiejszy niż w Polsce (pozwala się na większą ilość błędów zarówno na teoretycznym, jak praktycznym).

Jak dla mnie, w tej kwestii moglibyśmy całkowicie przyjąć model angielski.

ShadowPrimeMinister

No tak, w Szwecji piętnowany jest uczeń, który ściągał na sprawdzianie, grozi mu nawet wydalenie ze szkoły, ale co kraj to inna kultura. Nie my winni temu, że Polak pazerny na kasę i trzeba go pilnować, bo ręka świerzbi. Angol też inny typ kierowcy. Z resztą pojedź gdziekolwiek, zwłaszcza do Czech, to się dowiesz, co się myśli o polskich kierowcach, Czesi przekleństwa mają identyczne jak nasze więc da się zrozumieć.

Może warto by zacząć od kultury na drodze a później przejść do systemu zdawania, który można by zliberalizować.